Byłam z dzieckiem 4,5 letnim z autyzmem na turnusie w Stobnie. Budynek w ogóle nie jest przystosowany do prowadzenia rehabilitacji , tym bardziej dla dzieci z autyzmem. Nadaje się też niestety sam w sobie do kapitalnego remontu. A przecież za turnus płaci się niemałe pieniądze!!!!! 1. Ad. stanu budynku: pokoje z małym oknem w dachu to porażka dla dziecka autystycznego – dziecko musiałam przyzwyczajać do pokoju przez trzy dni, bo bało się wchodzić do pokoju, jak do piwnicy w domu. Pokoje duszne, nieprzewiewane, mało słoneczne, w dni deszczowe nie można było wywietrzyć, bo deszcz lał się do pokoju. Dano mały wiatrak jako klimatyzację, ale to urządzenie tylko mieszało ciepłe i zakurzone powietrze i nic nie pomagało. W dodatku rozwalająca się szafa na ubrania. Łazienka nadająca się do całkowitego remontu, lepsze były warunki w PRLu na polach namiotowych!!!!!!, a podobno to już przeszłość- zatykający się kran, rozpadająca się spłuczka, odpadające płytki na podłodze- dramat takie warunki dla dziecka niepełnosprawnego!!!!! Ponadto brak bawialni dla dzieci. Jak padał deszcz , po zajęciach terapeutycznych, dzieci nudziły się- w pokoju nie można było wysiedzieć, bo duchota, te dzieci , które mogły biegały po korytarzu i schodach z nudów, przeszkadzając innym. Kącik zabaw w pseudostołówce to mały materac , a na półkach uszkodzone, brudne, zakurzone zabawki, którymi nie można było bawić się z racji uszkodzenia albo książki o romansach, segregatory Wiedza i swiat i Wielka Encyklopedia Polonica – to chyba kącik zabaw dla dorosłych , nie dla dzieci. Pokój zabaw dzieci szumnie nazywany przez Dyrektora ośrodka tzw. pokojem tysiąca lalek - to zwykły namiot, gdzie w dni deszczowe wiał wiatr i wpadał deszcz i zimno , a w dni upalne było duszno i parno ,z brudnymi materacami z naniesionym na nie piaskiem, a lalki to stare brudne, zakurzone zabawki oblepione zalęgającym na nich kurzem- nie sprzątał tam chyba nikt odkąd powstał ośrodek, więc chyba od trzydziestu lat. Co do stołówki a raczej pseudostołówki- nie je się tam posiłków za wyjątkiem kolacji powitalnej i pożegnalnej- jak więc dziecko z autyzmem ma uczyć integracji z rówieśnikami i zachowań społecznych? Każdy je w swoim pokoju, bo jest catering, który także pozostawiał wiele do życzenia. Na śniadanie i kolacje codziennie to samo, pod koniec turnusu dzieci nie chciały już jeść- codziennie szynka konserwowa, ser żółty, 2 plasterki ogórka i 3 plasterki pomidora i jeden liść sałaty , dwa razy zimne 2 parówki z mięsa niewiadomego pochodzenia, i tak przez 14 dni turnusu , tylko raz był biały serek, zero deserków i podwieczorków dla dzieci, bez budyniu, kisielu itp., 3 x był jogurt – ciągle taki sam smak, obiad podany w nieapetyczny sposób w plastikowych pojemnikach, w których wszystko podczas transportu mieszało się – sos, ziemniaki i mięso albo placki ziemniaczane z sosem po otwarciu wyglądały jak wielka „bryja”, a kotlety mielone z jakiegoś czerwonego mięsa, jakościowo pozostawiające wiele do życzenia. Dzieci , które były na diecie przez pierwsze dni nie miały co zjeść np. na diecie bezmlecznej – rodzice musieli kłócić się o swoje, a co z innymi dietami np. bezglutenową? – dramat i chyba nie do przeskoczenia dla ośrodka. Stołówka a raczej pseudostołówka ( tam się nie jadło, bo jadło się w pokojach , jak opisałam wyżej )służyła matkom dzieci dojeżdżających na terapie za poczekalnię, w dodatku nie była oddzielona żadnymi drzwiami ani ścianą od pokojów , gdzie dzieci miały terapie, więc jak matki rozmawiały i w stołówce były inne dzieci i krzyczały wszystko było słychać w pokojach terapeutycznych, a przy logopedzie, psychologu itd. powinna być całkowita cisza, aby dziecko usłyszało polecenia terapeuty , szczególnie dotyczy to dziecka autystycznego, które ma zaburzenia koncentracji i niejednokrotnie nadwrażliwość słuchową- kolejna porażka. Pokoje terapeutyczne nie maja wyciszanych ścian, stad jak podczas terapii w sąsiednim pokoju płakało dziecko, to drugie w pokoju obok nie mogło pracować, bo hałas niemiłosierny i zero skupienia i efekty zajęć żadne!!!!!!. Brak oddzielenia części mieszkalnej od części terapeutycznej, co tez nie sprzyja ciszy podczas terapii –dramatyczne warunki terapii i spartańskie warunki zakwaterowania. Szkoda ,że terapeuci, którzy starają się i całe serce wkładają w terapie dzieci muszą pracować w takich warunkach!!!!! Kolejna rzecz- brak Sali wyciszeń dla dziecka autystycznego, gdzie rodzic pobudzone z nadmiaru emocji, dziecko może wyciszyć – dramat ,że o tym nie wie kierownictwo ośrodka rehabilitacyjnego z tyluletnim stażem. Brak zapewnienia dzieciom zajęć zabawowych popołudniowych, bo nie sama terapią żyje dziecko- były np. 1 h a gdzie reszta czasu popołudniu jak pada deszcz, co robić z dzieckiem? O tym nikt tam nie pomyślał. Do najbliższego sklepu nie można się wybrać z dzieckiem niepełnosprawnym , bo za daleko i idzie się przez piach i kurz, a jak popada to niezłe błoto – nasze auto kompletnie było brudne i jadąc przez kałuże , których głębokość trudno było oszacować, bałam się o podwozie auta,że ugrzęznę w błocie i nikt mnie nie wyciągnie. Kto mógł i miał samochód popołudniami zabierał dziecko albo do Piły albo do Trzcianki na basen albo na inne atrakcje albo wreszcie na normalne jedzenie, a kto nie miał auta ten cierpiał, pozostając w ośrodku. W niedzielę ( dzień bez terapii ) poza poczęstunkiem – kawa i ciastko nie było żadnych atrakcji dla dzieci – nuda i nuda. Koszmar. Poza tym pod koniec turnusu okazało się, że to koszmarne jedzenie z cateringu nie było wliczone w cenę turnusu, lecz płatne dodatkowo- gdybym wiedziała nie dałabym ani grosza i zrezygnowałabym z niego. Od innych rodziców dowiedziałam się, że osoby, które miały do Stobna powyżej 200 km, mogą odliczyć sobie benzynę od ceny kursu, jednak księgowy szybko sprowadził mnie z nieba na ziemię, bo okazało się , że turnusów wakacyjnych to nie dotyczy- wygląda na to ,że w wakacje Polska się skraca, rozumiem płatność większa za sam turnus w wakacje, ale reszta zasad powinna być jednakowa dla wszystkich !!!!!!! niezależnie od pory turnusu. 2. Co do terapii: kompletnie budynek niedostosowany do terapii dzieci , co opisałam powyżej. A program terapeutyczny dla dzieci autystycznych niestety świadczył o miernej znajomości autyzmu- tylko 3 zajęcia z psychologiem ( autyzm to niepełnosprawność psychiczna, nie ruchowa, więc takich zajęć powinno być tyle samo co hipoterapii i zajęć SI a więc po 10 na cały turnus – zajęcia z psychologiem to podstawa w terapii autyzmu, o tym jednak chyba nie mają pojęcia w ośrodku w Stobnie. Brak terapii ręki w pakiecie zajęć podstawowych to kolejna rzecz świadcząca o braku znajomości autyzmu- musiałam się prosić ,żeby dziecko miało chociaż jedne zajęcia. Sala terapii koordynacji wzrokowo- ruchowej i sama terapia to kolejny dramat i nieporozumienie – zrezygnowaliśmy z tych zajęć , bo zamiast pomagać tylko szkodziły dziecku. Sala terapii koordynacji wzrokowo- ruchowej ,a raczej salka, to totalna ciemnica, gdzie ja miałam problemy ,żeby cos dojrzeć i z nawiązaniem kontaktu wzrokowego z dzieckiem , bo go dobrze nie widziałam, nie tak terapeuta, a przecież bez nawiązania kontaktu wzrokowego dziecko autystyczne nie wykona żadnego zadania!!!!! Poza tym nie dośc ,że ciemno , to jeszcze budzący zasilacz na ścianie przez całe zajęcia, włączone przeraźliwie święcące niebieskie światło, że ja nie mogłam patrzeć i skupić się , migające i ruszające się na suficie małe światełka w różnych kolorach i zadanie dla dziecka autystycznego – miało grac na instrumentach – dziecko autystyczne w takich warunkach czuje się jak na lotnisku i z przeładowania bodźcami wyłącza się kompletnie, jak w życiu codziennym, więc co to za terapia? Dla takiego dziecka musi być w danej chwili pojedynczy bodziec – albo światło albo dźwięk, jeśli światło to nie migające i ruszające się, bo cześć dzieci ma przecież w wywiadzie napady padaczkowe, a to są bodżce, które mogą je wywołać. Taka stymulacja niestety wpędza dziecko w własna chorobę , w własny świat, w tzw. izmy czyli stereotypie i więcej szkodzi a wcale nie pomaga. Dramat ,że w ośrodku rehabilitacyjnym, prowadzącym turnusy dla dzieci z autyzmem z 30 letnim doświadczeniem tego nikt nie wie!!!!!!!!!!!!!!!!!! Znajomość autyzmu niestety żadna!!!!!! Pan Dyrektor powinien pojechać najpierw do innych ośrodków, przedszkoli integracyjnych/ specjalnych by zobaczyć jak wygląda tzw. Sala doświadczania światła/ świata a potem organizować terapie dla dzieci z autyzmem i powinien nauczyć się wreszcie czym jest autyzm, bo niestety po jego ośrodku widać, że nie ma o tym zielonego pojęcia , a jest rehabilitantem z wieloletnim stażem pracy i to jest najbardziej w tym dramatyczne. 3. Kolejna rzecz: brak stolików i krzesełek ergometrycznych, dostosowanych do wieku dziecka podczas terapii- mojemu dziecku trzeba było podkładać poduszki i pufy pod tyłek, bo nos miał na wysokości blatu stołu i nie widział pomocy dydaktycznych na stole , nie mówiąc już o skupianiu się na zadaniu , zadanym przez terapeutę. Pan Dyrektor powinien pojechać do innych ośrodków i zapoznać się jak takie stoliki wyglądają, bo niestety jest rehabilitantem, a w jego ośrodku dziecko może nabawić się wady postawy !!!!!!!!! 4. To tylko te najważniejsze niedogodności i uchybienia, ale proszę mi wierzyc, że gdybym bardziej zastanowiła się byłoby ich więcej.
|